Wednesday 4 May 2011

Z tomiku nadrealistycznego (17):

ANDRE BRETON - NA DRODZE SAN ROMANO


Poezję uprawia się w łóżku tak jak miłość
Jej rozrzucona pościel jest jutrzenką rzeczy
Poezję uprawia się w lasach

Ona ma całą przestrzeń jakiej potrzebuje
Nie zwyczajną lecz inną stwarzaną

              Oka kani
              Rosy na widełkach skrzypu
              Wspomnienia pewnej butelki traminera
              Oszronionej na srebrnej tacy
              Wysokiego pręta turmalinu na morzu
              Drogi przygody umysłu
              Która wspina się stromo
              Przystanek - i natychmiast zarasta

Tego nie wykrzykuje się na dachach
Nie uchodzi zostawiać drzwi na oścież
Lub wzywać świadków

              Ławice ryb żywopłoty sikorek
              Szyny przy wjeździe na wielki dworzec
              Odbicia dwóch brzegów rzeki
              Bruzdy w miękiszu chleba
              Pęcherzyki na powierzchni strumienia
              Dni kalendarza
              Dziurawiec

Aktu miłości i aktu poezji
Nie da się pogodzić
Z czytaniem na głos gazety

              Co znaczy promień słońca
              Niebieskie światło związujące błyski
                           na siekierze drwala
              Nić latawca w kształcie serca lub niewodu
              Rytmiczne klaskanie ogona bobra
              Skwapliwość błyskawicy
              Sypnięcie cukierków z wysokości starych
                           schodów
              Lawina

Wylęgarnia uroków
Nie panowie to nie jest Departament
Ani wyziewy koszar w niedzielę wieczorem

              Przezroczyste figury taneczne ponad
                           kałużami
              Oddzielenie ciała kobiety od ściany
                           przy pomocy dźgnięcia sztyletem
              Jasne spirale dymu
              Twoje loki
              Wypukłość gąbki z okolic Filipin
              Zasznurowany wzorem koralowy wąż
              Bluszcz wstępujący w ruiny
              Ona ma cały czas przed sobą

Zespolenie z poezją zespolenie ciał
Dopóki trwa
Broni wszelkiego wejrzenia w nędzę świata.




PHILIPPE SOUPAULT - NIEDZIELA

Samolot przędzie druty telegraficzne
i źródło śpiewa tę samą piosenkę
Na spotkaniu woźniców aperitif jest pomarańczowy
ale maszyniści kolejowi mają oczy białe
dama straciła swój uśmiech pod drzewami



PHILIPPE SOUPAULT - NIC PROCZ SWIATLA

Nic prócz światła które twe ręce sieją
nic prócz płomienia i oczu twoich
tych pól i żniwa na twej skórze
nic prócz upału twego głosu
nic prócz pożaru
i prócz ciebie

Bo jesteś wodą która śni
i trwa w uporze
wodą drżącą wodą świecącą
wodą łagodną jak spokojny wiatr
wodą która śpiewa
wodą radości i twych łez

Samotna którą pieśni ścigają
szczęśliwe pieśni ziemi i nieba
silna i żywa w tajemnicy
zmartwychwstała
wreszcie nadeszła twa godzina
twe lata

No comments:

Post a Comment

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...