RENE CHAR - OLOWEK WIEZNIA
Miłość o ustach, które są bukietem mgły,
Rozkwita i znika.
Łowca wyrusza za nią w pogoń, pochwyci ją czatownik
I będą nienawidzić jeden drugiego, aż później przeklną się w troje.
Na dworze bierze mróz, liść przelatuje przez drzewo.
RENE CHAR - DO ***
Od tylu lat jesteś moją miłością,
Oszołomieniem tylu wyczekiwań,
Że nic już nie może zużyć się ani ostygnąć;
Nawet to, co wyglądało naszej śmierci
I potrafiło z wolna nas zwyciężać,
Nawet to, czego nie znamy,
I wszystkie me zniknięcia i powroty.
Zamknięta jak okiennica z bukszpanu,
Szczelna nadzieja ostatnia
Jest naszym górskim łańcuchem,
Naszym ciążącym blaskiem.
Zmawiam nadzieję, o moja znękana;
Każde z nas otrzymuje
Część tajemnicy wzajemnej,
Nigdzie jej nigdy nie trwoni;
I ból, co przypływa skądinąd,
Oddziela się od wszystkiego
W ciele naszej jedności:
Znajduje swą drogę słoneczną
W chmurze naszej rozdartej,
By rozpoczynać od nowa.
Zmawiam nadzieję, którą w sobie czuję.
Twoją wyżynę strzelistą
Przekroczę najcierpliwiej,
Gdy zniknie jutro.
BENJAMIN PERET - HALO
Mój samolocie w płomieniach mój zamku zatopiony w reńskim winie
moje ghetto czarnych irysów moje ucho z kryształu
moja skało lecąca z urwiska żeby zmiażdżyć polowego
mój ślimaku opałowy mój komarze powietrzny
mój puchu z rajskiego ptaka moja grzywo z czarnej piany
mój grobie co pękł moja ulewo czerwonych szarańczy
moja latająca wyspo moje turkusowe winogrono
moje zderzenie aut rozszalałych i roztropnych moja dzika grządko
mój słupku dmuchawca w oku moim odbity
moja tulipanowa cebulko w mózgu
moja gazelo zabłąkana w kinie na bulwarach
moja szkatułko słońca mój owocu dojrzały z wulkanu
mój śmiechu ukrytego stawu gdzie wciąż topią się roztargnieni prorocy
mój zalewie czarnych porzeczek mój motyli smardzu
moja kaskado niebieska jak klinga z dna która czyni wiosnę
mój rewolwerze koralowy którego usta przyciągają mnie jak oko migotliwe studni
połyskliwe jak lustro w którym wypatrujesz płochliwego trzepotu kolibrów twego spojrzenia
zgubionego w ekspozycji bieli oprawnej w mumie
kocham cię.
Showing posts with label benjamin peret. Show all posts
Showing posts with label benjamin peret. Show all posts
Thursday, 21 April 2011
Tuesday, 1 February 2011
Oooh, so gorgeous!... :) Or my favourite surrealists.

Andre Breton

Tristan Tzara

Paul Eluard

Philippe Soupault

Louis Aragon

Hans Arp

Max Ernst

Yvan Goll

Robert Desnos

Antonin Artaud

Benjamin Peret

Rene Char

Jacques Prevert

Marcel Duchamp
Etykiety:
andre breton,
antonin artaud,
benjamin peret,
hans arp,
jacques prevert,
luois aragon,
marcel duchamp,
max ernst,
paul eluard,
philippe soupault,
rene char,
robert desnos,
surrealizm,
yvan goll
Tuesday, 21 December 2010
Z tomiku nadrealistycznego (6):
PAUL ELUARD - POCALUNEK
Kur w bramie brzasku
Kur bijacy w dzwon
Rozrywa fale nocy kamykami popedu
Wyblysna w pianie
Dwie przejzystosci nierownodesenne
Glowe ze snu nie szybko sie uniesie
Ku swiatlu gestniejacemu
Najpierw sie ja opusci
Na usta zachlanniejsze od mureny
Na usta co sie kryja pod powiekami
A wkrotce skryja sie na dnie oczu
One tragarze nowych snow
Plugi najlagodniejsze
Zbedne niezastapione
Znajace miejsce kazdej rzeczy
Wsrod ciszy
Kolia rozpekla od slow buntowniczych
One dla ktorych lektyka sa inne usta
Wspoltowarzyszki traw trawionych goraczka
Nieprzyjaciolki pulapek
Dzikie i dobrze uksztalcone dla kazdego
I dla nikogo
Usta zapominajace mowic
Usta olsnione mirazami nocy
Proste jak dziecko w glab ich perspektywy
Wchodzi sie niezawile
Nieskonczonoscia orchidei ich droga sie stanie
To most palacy lsniacy zywy
Zwierciadlo echo obraz co nas rodzi nieustannie
To posiasc chwile
By nigdy juz nie watpic w trwanie
BENJAMIN PERET - KTOS DZWONI
Pchli skok jak taczki tanczace na kolanach bruku
pchla znika na klatce gdzie zamieszkalbym z toba
slonce podobne do butelki czerwonego wina
zrobilo sie Murzynem
Murzynem niewolnikiem chlostanym
Ale ja ciebie kocham jak muszla piasek
gdy ktos ja z niego wyrwie sloncu co przyjmuje ksztalt fasoli
wypuszczajacej kielek serca jak kamyk podczas ulewy
albo polotwartej puszki sardynek
albo zaglowca z rozdartym fokiem
Chcialbym byc plamka slonca na bluszczu twojej bluzki
ta szklarke co sie laskotala kiedy cie poznalem
Nie
ta latka z teczujacego cukru mniej mnie przypomina niz jemiola na debie
ktory ma juz tylko korone zieleni gdzie mieszka para gajowek
Chcialbym byc
bo bez ciebie jestem ledwo przeswitem w kocich lbach przyszlych barykad
Tak bardzo mam twoje piersi w mojej piersi
ze rysuja sie w niej dwa dymiace kratery jak ren w grocie
aby cie przyjac jak zbroja przyjmuje naga kobiete
oczekiwana w glebi rdzy
rozplywajac sie jak szyby w domu co zaplonal
jak zamek w swoim ogromnym piecu
podobna do statku co dryfuje
bez kotwicy i steru
ku wyspie drzew blekitnych przypominajacych twoj pepek
wyspie gdzie chcialbym spac razem z toba
ANDRE BRETON, RENE CHAR, PAUL ELUARD - UZYWANIE SILY
Nie czochraj sobie tak wlosow przestaje sie widziec
Jest tu z miejsca zatrzesienie robotnikow
Nie czochraj sobie tak wlosow bo kto rusza na polnoc
Znajdzie sie na poludniu zawiedziony
Raczej naucz sie wlosy zaplatac
By szlachetnym kamieniom bylo w nich do twarzy
Kur w bramie brzasku
Kur bijacy w dzwon
Rozrywa fale nocy kamykami popedu
Wyblysna w pianie
Dwie przejzystosci nierownodesenne
Glowe ze snu nie szybko sie uniesie
Ku swiatlu gestniejacemu
Najpierw sie ja opusci
Na usta zachlanniejsze od mureny
Na usta co sie kryja pod powiekami
A wkrotce skryja sie na dnie oczu
One tragarze nowych snow
Plugi najlagodniejsze
Zbedne niezastapione
Znajace miejsce kazdej rzeczy
Wsrod ciszy
Kolia rozpekla od slow buntowniczych
One dla ktorych lektyka sa inne usta
Wspoltowarzyszki traw trawionych goraczka
Nieprzyjaciolki pulapek
Dzikie i dobrze uksztalcone dla kazdego
I dla nikogo
Usta zapominajace mowic
Usta olsnione mirazami nocy
Proste jak dziecko w glab ich perspektywy
Wchodzi sie niezawile
Nieskonczonoscia orchidei ich droga sie stanie
To most palacy lsniacy zywy
Zwierciadlo echo obraz co nas rodzi nieustannie
To posiasc chwile
By nigdy juz nie watpic w trwanie
BENJAMIN PERET - KTOS DZWONI
Pchli skok jak taczki tanczace na kolanach bruku
pchla znika na klatce gdzie zamieszkalbym z toba
slonce podobne do butelki czerwonego wina
zrobilo sie Murzynem
Murzynem niewolnikiem chlostanym
Ale ja ciebie kocham jak muszla piasek
gdy ktos ja z niego wyrwie sloncu co przyjmuje ksztalt fasoli
wypuszczajacej kielek serca jak kamyk podczas ulewy
albo polotwartej puszki sardynek
albo zaglowca z rozdartym fokiem
Chcialbym byc plamka slonca na bluszczu twojej bluzki
ta szklarke co sie laskotala kiedy cie poznalem
Nie
ta latka z teczujacego cukru mniej mnie przypomina niz jemiola na debie
ktory ma juz tylko korone zieleni gdzie mieszka para gajowek
Chcialbym byc
bo bez ciebie jestem ledwo przeswitem w kocich lbach przyszlych barykad
Tak bardzo mam twoje piersi w mojej piersi
ze rysuja sie w niej dwa dymiace kratery jak ren w grocie
aby cie przyjac jak zbroja przyjmuje naga kobiete
oczekiwana w glebi rdzy
rozplywajac sie jak szyby w domu co zaplonal
jak zamek w swoim ogromnym piecu
podobna do statku co dryfuje
bez kotwicy i steru
ku wyspie drzew blekitnych przypominajacych twoj pepek
wyspie gdzie chcialbym spac razem z toba
ANDRE BRETON, RENE CHAR, PAUL ELUARD - UZYWANIE SILY
Nie czochraj sobie tak wlosow przestaje sie widziec
Jest tu z miejsca zatrzesienie robotnikow
Nie czochraj sobie tak wlosow bo kto rusza na polnoc
Znajdzie sie na poludniu zawiedziony
Raczej naucz sie wlosy zaplatac
By szlachetnym kamieniom bylo w nich do twarzy
Etykiety:
andre breton,
benjamin peret,
paul eluard,
poezja,
rene char,
surrealizm,
z tomiku nadrealistycznego
Subscribe to:
Posts (Atom)