Wednesday, 26 January 2011

Z piekla Rogiem (1):

COS SIE KONCZY, NIC SIE NIE ZACZYNA

Opuscilem wszystkie puste korytarze
nie zostawiajac za soba
okruchow smaku ich zdradzonych ust
jakze skrepowane byly wowczas

moje dlonie

nie ma nie ma
zagryzamy juz tylko puste policzki
dzis pozwalam im splywac po twarzy

mam dwadziescia szesc lat
przywyklem do wypelniania klatek
chory na nieuleczalnosc izolacji



UPSIDE DOWN

Kozuni :)

Uznajmy ze poznalem tysiac jeden basni
napisanych na przescieradlach wlosow
kobiety bez twarzy
koscioly z piasku

jest jakis dramatyzm w ich dloniach
podanych do snu
i kiedy mysla ze rozmawiaja ze swoim bogiem
znow mylac imiona

kobiety bezcielesne
posagi z goracego wosku
zatapialem w nich dlonie
az po horyzont

gdzies pomiedzy poczeciem a terazniejszoscia
wrzezbilem w nie troche snow i kart
i te pewnosc ze pewnego dnia przejrza
owocami u mych stop

kobiety bezmyslne
z zielonej jarzebiny

sloma i jedwab



ORION

Jesteś krwią szepczącą w moich uszach
sumą zbioru schizofrenii
akordy Twego oddechu na karku
kołysanka mimo wrzasku mew

przeglądamy się w kroplach deszczu
odnajdziesz mnie w ciężarze
każdego włosa na poduszce
jesteś chłodem palców wśród fal gorączki

już zamilkły pijane okna
chwytam ich czerń i rozlewam przed oczami
rozpuszczę warkocze żył
na dywan pod Twe stopy

tańczymy na bliźniaczych płaszczyznach snu
pierwszą i ostatnią jest m
y jako centrum wszechświata
immanentna potrzeba

No comments:

Post a Comment

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...