Wednesday, 5 January 2011

Jakobe Mansztajn - Znikniecie

zaczyna się od wyjścia na balkon. mówię sobie:
na końcu tego pokoju jest balkon. można spróbować
wyjść, przewietrzyć się. może coś więcej.
pooddychać, chociaż nie, zaziębić się jak te chude
barierki, które mnie trzymają. nie uwierzysz,
ale słupek w gdańsku wskazuje minus trzydzieści.
zima dopadła nawet najlepiej ubranych,
nawet najlepiej ubranych, co jakby nas zbliża

tutaj, w gdańsku, sprawy mają się tak: nic nie jest
na swoim miejscu, wszystko jest gdzie indziej.
nie ma cię kolejny miesiąc, kolejny miesiąc
przewala się po mnie jak czołg. podobno była wojna,
podobno rozstrzelano wszystkie ucieczki.
miałem ci napisać, że już w porządku. dużo wychodzę,
powoli wracam do siebie. próbuję odespać,
tylko ten wiecznie cieknący kran jest za głośno

zaczyna się zniknięciem. nie panikuję, mówię sobie:
rzeczy dzieją się nadal. śniadanie, studia,
przyszłość. że mogę zaczekać, bo nic nie jest
na pewno. że zaczekam, a gdy znów nie przyjdziesz,
wyjdę na balkon wyszukać cię gdzieś
między dworcem a napisami końcowymi.
upewnić się, że to czym bolisz, ten mały kamień
między palcami w bucie, to wciąż nagroda

No comments:

Post a Comment

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...