VLADIMIR REISEL - MIASTO NIERZECZYWISTE
(fragmenty)
W moim kraju jest cicho jak w zakletym zamku
I jest to przeciw dzwonom wielkomiejskim
A przeciez jest ci w pierwszej chwili troche cieplej
Jestes sam
Jestes sam
Rozmawiasz z potokiem i drogami
Ludzie patrza na ciebie zdziwionym spojrzeniem bruku
Ktos przystanie
Uscisnie ci reke
Mowi o wszystkich golebiach ze wsi
I nie zapomni przypomniec ostatniej powodzi
I tak moje nocne drogi zyskuja nowy ksztalt
Chodze co wieczor po wielkiej ciszy
Nie spotykam nikogo
Tylko niekiedy platki sniegu
Tak oto zmienia sie powierzchnia zycia
Poki wody podskorne sa wciaz te same
Smutek wciaz ma najprawdziwszy ksztalt samobojcy
I dlugie wieczory skracaja sie w objeciu nieznanego spojrzenia
Twojego
Ktore mnie stale wypatruje
Zawsze na tym samym miejscu
W gwiazdozbiorze rosy
A byla to przeciez najstraszliwsza nostalgia
Chodzic dlugo w noc po cudownych samotnych miejscach
Chodzimy reka w reke
Sami w srodku tlumu
Sami sami jak wygnancy
I mowimy slowa ktorych nikt nie wyslowil
Niekiedy sie zatrzymamy
W srodku wieczora
Nizej jest miasto i krzyczy
Co chwila zanurzam sie w rzeke twoich wlosow
I mowie ci o milosci
Pytam cie calkiem jak dziecko o twoje oddanie moim rekom
Zebys zawsze mowila to samo ty wiesz
Skazales mnie na to abym ciebie kochala
A moglabym umrzec
Gdybys przy mnie byl
I dotykal mnie tak jak teraz dotykasz
Dotknieciami nocy
I dlugiego milczenia
Nasza milosc zastygla jak gwiazda
Caly juz jestem w tobie
Cala juz jestes we mnie
Twoje oczy wciaz patrza na mnie chociaz sa to oczy innych kobiet
Twoje potulne oczy
Zawsze tak piekne
Zawsze tak niespokojne
Oczy bez lez
Oczy wzruszajaco sarnie
Oczy dyski
I dlatego okrutny wydaje sie wieczor
Kiedy odchodze do domu
Jeszcze przed chwila czulam na ustach twoja reke
A teraz odchodze
Miasto pode mna migocze jak tysiac ognikow
Po chwili znika
W ciemnosci w ciemnosci
Za mna ciemnosc przede mna ciemnosc i w oddali twoje cialo
Jakze mi smutno
Dzieli mnie od ciebie tylko okno wagonu
A przeciez jestes strasznie daleko
Po Bozym Narodzeniu
Znowu siedzimy razem i rozmawiamy jezykiem kropel
Na dworze pada snieg
Tak jak ty padasz na moja twarz
obejmuje cie
Bez konca mysle o naszym rozejsciu
Ktore mnie dlawi
I ktore pewnego dnia objawilo sie jako smierc
Nie
To byla chyba krotka walka z hydra
Tego dnia chodzimy po ulicach i mord wola strasznymi glosami gazeciarzy
Oglaszaja moje ostateczne odejscie
Za kilka dni
Odejde na zawsze
Musze
Musze
Przeciez ty wiesz
Ze bylem z tych ktorzy nie moga odchodzic bez sladu w krwi
Wypatruje cie jeszcze tego wieczoru
Sama mowisz do mnie cicho bo to koniecznosc
Bylbym z toba
Ale to nie jest mozliwe
Bede i tak przy tobie ty wiesz ty wiesz
Trwa trzaskajaca zima i miasto jest puste
Chyba tylko my chodzimy po pustych ulicach
Powtarzamy bez konca swoje imiona
Emilia Emilia
Dzis po raz ostatni
Dzis odejde
Dzis w nocy
I nigdy juz nie wroce
A byla to przeciez najstraszliwsza nostalgia
Chodzic dlugo w noc po cudownych samotnych miejscach
I znowu siedze w przedziale pociagu nabitego martwymi istotami bez twarzy
Tak jak przed dawnymi czasy
To odejscie jest ostatnie i szarowka dlawi mnie swymi czulkami
Siedze sam w kacie i ostatni raz patrze na miasto
Na stado spokojnie pasacych sie elektrycznych owiec
Wszystkich barw
Potem pociag ruszy moja melancholijna glowa
Po raz ostatni patrzy na to miasto
Ktore znika
Na zawsze
A w nim nasze milosci
I nasze kroki na jego bruku
Juz nigdy nie zobacze tych ulic
Juz nigdy nie przyjdziesz mi powiedziec do widzenia
Dzis jest to proste zegnaj
Macham ci smutna dlonia widzisz
Niknace miasto a w nim nasze milosci
Zegnaj Emilio
Zegnaj miasto nierzeczywiste
Miasto milosci i zdrady
Miasto rak ktore kochalem
Miasto oczu najpotulniejszych oczu wszechswiata
Miasto oddanego ciala
Miasto ust stworzonych tylko do milosci
Miasto ust szepczacych najlaskawsze slowa
Miasto poetow i samobojcow
Zegnaj Emilio
Zegnaj miasto nierzeczywiste
A byla to przeciez najstraszliwsza nostalgia
Odchodzic odchodzic z mysla o kobiecie ktorej nie przestalo sie kochac
No comments:
Post a Comment