Thursday, 26 August 2010

Fragment wywiadu z Andrzejem Sapkowskim







Andrzej Sapkowski i Stanisław Bereś - "Historia i fantastyka"

" W pana prozie nie ma państw niewinnych, każde jest unurzane w jakieś podłości lub złu. Trudno tego nie dostrzec w kraju, który wyprodukował utopię Polski niewinnej i ukrzyżowanej. Czy to oznacza pana rezerwę wobec mesjanizmu i roli, jaką pełniło w naszej historii wyobrażenie Polski jako Chrystusa Narodów?
Pytam o to, bo kiedyś młody historyk francuski, mniejsza o jego nazwisko, zagadnął mnie – w publicznej dyskusji na temat polskiego mesjanizmu – czy wiem, co w normalnych krajach robi się z facetami, którzy twierdzą, że są Chrystusem. Ja mu na to, że zamyka się ich w maisons de fous, ale co zrobiłby z całym narodem, który tak uważa. On na to bezceremonialnie: „zakład musi być odpowiednio większy”. Czy pan także uważa, że ta ofiarnicza filozofia kwalifikuje nas Polaków do domu wariatów? I czy uważa pan, że już się z niej wyleczyliśmy?

Pan przesadza i Francuz przesadza. Wystarczy maison de fous całkiem standardowych rozmiarów. Lub kilka takich maisons. Nieduża, acz obejmująca terytorium sieć. Znikoma albowiem część narodu polskiego wyznaje ofiarniczy mesjanizm i przekonanie o byciu narodem wybranym. Większość – ta rozumna i w związku z tym do domów wariatów się nie kwalifikująca – zdała już sobie dawno sprawę z faktu, że żaden z nas Mesjasz, żaden Winkelried, ba, nawet za pawia i papugę robić nie możemy, będąc zdecydowanie za mało kolorowi i interesujący. Wszyscy przytomni ludzie dostrzegli już, że we wsi zwanej Europą jesteśmy za stodołą. A nasz mesjanizm, nasz winkelriedyzm jeszcze dalej – za tym mianowicie przybytkiem, który za stodołą stoi, a w drzwiach serduszko ma wycięte. I dobrze zresztą, że tam jest – bo tam i jego miejsce.

(...)

Nie ma wątpliwości, że w tego typu literaturze, jaką pan uprawia, muszą się pojawiać obrazy zła i okrucieństwa. Zło jednak oddziałuje na czytelnika, budzi jego uśpione instynkty. Z tego, co wiem, nie zgadza się pan z takim punktem widzenia i głosi tezę „niewinności” literatury. Czy pisarz naprawdę nie ponosi odpowiedzialności za swoją twórczość?

Moim zdaniem nie ponosi i tym właśnie sztuka różni się od handlu, a dzieło sztuki od towaru. Zdarzało mi się, co prawda, porównywać książkę do towaru, ale dlatego, że wykonywana jest przez profesjonalistę za określoną zapłatę, a następnie wprowadzana na rynek, co wiąże się z marketingiem, reklamą i promocją. Ale jedna rzecz odróżnia sztukę od zwykłego towaru: tak zwany product liability, czyli prawna odpowiedzialność wytwórcy za produkt. Wytwórca parasolek, które podczas otwierania wybijają użytkownikom oczy, odpowiada przed sądem z tytułu product liability. Pisarz za percepcję książek nie odpowiada. Jeżeli więc ktoś przeczyta drastyczny i opisujący brutalność fragment mojej książki, a krótko potem oskalpuje i wymóżdży bliźniego swego, to nie jest to – choć wielu by chciało inaczej – moja wina. Widzę, że się pan krzywi. No, na miły Bóg, w Biblii jest scena, w której Dawid wraca z wypadu na Filistynów z trofeami wojennymi – przynosi królowi Saulowi worek, a w nim coś ze dwieście filistyńskich napletków. Biblia to książka, powieść. Czy ktoś krzywił kiedyś nos, że sadystyczne biblijne opisy mogą, jak się pan wyraził, budzić uśpione instynkty? Czy ktoś obciążał autorów Biblii product liability? Jedno jest dla mnie pewne – jeśli mam być naturalnie zupełnie szczery – mordercy, złodzieje, skurwysyny i łobuzy wywodzą się raczej ze środowisk, które w ogóle nie czytają. Nigdy nie zgodzę się z opinią, jakoby draniem i sadystą zostawało się skutkiem niewłaściwych lektur."

Calosc, opublikowana w formie ksiazki, do sciagniecia w wersji pdf - TUTAJ

No comments:

Post a Comment

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...