Friday 18 March 2011

Z tomiku nadrealistycznego (11):

VLADIMIR REISEL

***
Przez cala noc pada w moim snie
dzwony deszczu ulozyly sie w rynnie
spie rownoczesnie w kazdej kropli
jak odgrodzony kratami
a ciszy aureola
w swiatyni smutniejszej niz ryba
obrocony do gory nogami
zamieniam sie w katastrofe pinakli
w latanie na wyscigi sladami poszeptow
to wszystko jedno
jako ze nosze twoja zawzieta glowe
chociaz jestem pilotem rozy
i mam dzis zadeszczony sen



***
Jest wiosna
i ziemia sepiowa dziewica
lowi az do polnocy
skowronki nasladuja mniszki
placza kwiatami
podczas gdy ja trace czas z biala meduza
pachnaca jak banan w kwiecie
czarujaca niczym niemowle
proponuje mi swoj okrutny sztylet
pochylona gleboko ku niebu
poddaje sie jej
bez wymowek i smutku
podazam zania do obloku jabloni
niczym lunatyk
ktory wiecznie krztusi sie niebem
i chce jego blekit wypic zamiast nocy
na koralowym trawniku
w dymnej kryjowce wedrowek
na dloni hustawka z podbialu



***
Jak monstrancji srebrnej i rozproszonej
jak zywicy na wpol nagich brzoz
szukam dziecinstwa
a wy mi go nie wrocicie
gwiazdozbiory pogubionych lez
slodkawe niebo
krwawiace brwi
slonce
blakam sie myslac o powrotach
pirat czas
nie wroce juz wiecej do zdeptanych gniazd
dziecinstwo rozgrzebane
jatrzaca rana wypala kwiaty
gasnace oczy
podziw i rumieniec
zostawiam was pekiecia na zaglu
i umykam przed petla serca
pogrzebac smutek w krzemieniu
najbardziej poufny dzwon
zegnaj ach zegnaj dziecinstwo w rozpadlinie
krew na zmarszczce
bez echa

No comments:

Post a Comment

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...