Wednesday, 9 February 2011

Poezjoaza (1):

YECHUDA AMICHAI - A SZKODA! BYL Z NAS TAKI DOBRY WYNALAZEK...


Amputowali
twoje uda z moich bioder.
Dla mnie to oni wszyscy są szpitalni
rzeźnicy. Wszyscy.

Wymontowali nas
jedno z drugiego.
Dla mnie to oni wszyscy są lepsi
mechanicy. Wszyscy.

A szkoda! był z nas taki dobry
wynalazek do kochania się.
Po prostu samolot z męża i żony.
Skrzydła i w ogóle.
Aż odrywaliśmy się troszkę od ziemi.

Troszkę nawet lataliśmy.



TOMAS SEGOVIA - PORUSZYLA SIE NA POSLANIU...


Poruszyła się na posłaniu
( i jakaś sól z Sahary smagnęła ją milczącą
Bo żyć jest także tępym przerażeniem )

Na dworze rozwidniało się
( i chmurne serce gradem lodu wypełniło jej żyły
Bo życie jest bestią tak nie nasyconą
Że w pełnym locie pożera pragnienia wnętrzności )

Cierpkość alkoholu kąsając dogorywała
( I mroźna i czarna gąbczasta bawełna cieni
Wyssała ciepło jej krwi
Bo miłość nawet ona jest zatruta )

Język jej żałosny odłóg po tytoniu
( I wyślizgnęły się pod stopy jej tunika os
Bo w życiu nie ma miejsca dla życia )

Zachłysnęła się własnym łkaniem
( I jej nieruchome oczy zaprzepaściły się
Bo nikogo nigdy nie spotkamy
W spustoszonych przesmykach serca )

Wyciągnęła ramię po flakonik
( i jej brzuch był spowolnionym ruchem wodospadu
pod którym nieprzerwanie rozwiera się próżnia
Bo iść przez świat to iść przez jaskinię
Oczu zamurowanych i szalonych)

Zaczęła gryźć pastylki co były jak kamień
( i jakaś ręka nieobecności z rozczapierzonymi palcami
Przedarła się przez nią na wskroś
I wpuściła za sobą
Wielkie zasoby czarnego spokoju
Wielką triumfującą rzekę zagłady)

Bo jesteśmy tacy samotni
- Bo nie ma dłoni w którą by można złożyć
Naszą daninę ze strzępów tkliwych
Z mrocznych kałuż na których tańczy błysk
Bo nie ma nikogo kto by nas wydostał na brzeg
Bo nie ma nic nie ma nic do zrobienia.



AJGI GRENNADJ - POZEGNALNY


O, widzę ciebie, jak blask w pomarańczy,
kiedy się ją rozkrawa -
twoja cisza oświetlała źrenice
z daleka, nie tknąwszy jeszcze,
jakbyś patrzyła
jeszcze spoza źrenic -
tam, w głębi,
gdzie gorąco i czerwień.
Jakbyś ramionami i szyją
tłumaczyła moim ramionom,
gdzie w bliskości jest mijanie się,
i czy to było krzywdzące,
kiedy było
cichsze od ramion, cichsze od szyi, cichsze od rąk.

Więc jak otwarte lufciki zapamiętałem
wszystkie twoje imiona dziecięce,
znałem je tylko ja i pozostały
jak śnieg na zewnątrz
zatrzaśniętej bramy -
cichsze od śmierci
i cichsze od ciebie.

No comments:

Post a Comment

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...