Jestem manekin przeznaczony do rozbiórki
niebezpieczna strefa
elementy spadania odzieży
dopiero widzę brzydka i naga
jak chude lata
mnie potrawiły
(to aż wychodzi ze skóry)
ukorzystaną na wskroś
ustrzeżesz ją obraz pozorny
ustrojoną w pełen garnitur zębów i ostrzy
chała na wysokości
znów wywieszamy mokre psy
ten banał mnie zachwyca
zwracam mu każdy oddech i każde słowo bo
wiersze są bezużyteczne
-- jesteś tym co piszesz
Tuesday, 13 May 2014
ŚWIT
Przez szpary desek trójkąty dachów
sączy się świt sączy się świt
gdzieś z dołu tęczy otulającej horyzont
płomień rośnie aż na wierzchołki drzew
zieleń dotyka najniższej gwiazdy
błękitna kreska starta smuga samolotu
on tez śpiewa w tej chwili jak wszystko co lata
dopóki
nie ma już punktów w skali zmierzchu
jego ciemności ani jego światła
im więcej barw
tym mocniej chowamy głos pod skrzydła
sączy się świt sączy się świt
gdzieś z dołu tęczy otulającej horyzont
płomień rośnie aż na wierzchołki drzew
zieleń dotyka najniższej gwiazdy
błękitna kreska starta smuga samolotu
on tez śpiewa w tej chwili jak wszystko co lata
dopóki
nie ma już punktów w skali zmierzchu
jego ciemności ani jego światła
im więcej barw
tym mocniej chowamy głos pod skrzydła
Subscribe to:
Posts (Atom)