Jestem
kalendarz dni powszednich
coś rozdziera mnie od środka
nie pozostało już nic godnego
-- świętowania
na ścianie powiesiłam krzyk
obserwuję w lustrze
jak zdycha
uzbrojona w niepoliczalne
stany wrażliwości
dziś niepoczytalna
na skutek nadciągającej implozji
-- mózgu
mój stan błogosławiony?
-- upojenia
jak ślad policzka na prześcieradle
nie dowiesz się
wychodząc
proszę zamykać za sobą rozdziały
i nie spóźnić się na zakończenie
dawno dawno temu
zanikło człowieczeństwo
i sentyment