Jestem
kalendarz dni powszednich
coś rozdziera mnie od środka
nie pozostało już nic godnego
-- świętowania
na ścianie powiesiłam krzyk
obserwuję w lustrze
jak zdycha
uzbrojona w niepoliczalne
stany wrażliwości
dziś niepoczytalna
na skutek nadciągającej implozji
-- mózgu
mój stan błogosławiony?
-- upojenia
jak ślad policzka na prześcieradle
nie dowiesz się
wychodząc
proszę zamykać za sobą rozdziały
i nie spóźnić się na zakończenie
dawno dawno temu
zanikło człowieczeństwo
i sentyment
Thursday, 5 September 2013
Saturday, 27 July 2013
PIES, KTÓRY DUŻO SZCZEKA - MAŁO MLEKA DAJE
Swoje barki składam na mostek
czuję się jakbym żartowała
a przecież --
jestem mięsień
zapięty w skórzany kaftan niebezpieczeństwa
nosimy ten sam rozmiar udręki
a jednak zyskaliśmy nieco liryczności
wystawiłeś mnie do dramatu
teatrzyk jednego aktora
wyliczanka wspomnień
kto chce
kto
mnie
chce
bo --
jesteśmy kwieciem w wieku
prostytutek i materialistów
dziś dwudziesty pierwszy
ja ziemia niczyja pola do popisu
przyjmij mnie do dłoni swoich
jak do domu
i usiądę w kuchni na krześle
jestem skóra rozpostarta na ramionach
drżących tkankach rezygnacji
więdnę
czuję się jakbym żartowała
a przecież --
jestem mięsień
zapięty w skórzany kaftan niebezpieczeństwa
nosimy ten sam rozmiar udręki
a jednak zyskaliśmy nieco liryczności
wystawiłeś mnie do dramatu
teatrzyk jednego aktora
wyliczanka wspomnień
kto chce
kto
mnie
chce
bo --
jesteśmy kwieciem w wieku
prostytutek i materialistów
dziś dwudziesty pierwszy
ja ziemia niczyja pola do popisu
przyjmij mnie do dłoni swoich
jak do domu
i usiądę w kuchni na krześle
jestem skóra rozpostarta na ramionach
drżących tkankach rezygnacji
więdnę
Tuesday, 4 June 2013
wycinek myśli o poranku
Czytam poezję kiedy jestem szczęśliwa lub smutna. Piszę - tylko w drugim przypadku. Ostatnio moje życie straciło całą liryczność. Nie ma dobrze. Nie ma źle. Nie oznacza to wcale, że w końcu osiągnęłam równowagę, stabilizację. Raczej jest to swego rodzaju stagnacja, otępienie. Połączone ze sobą stan nieważkości i zatapianie się w ruchomych piaskach. Pomimo tego nie żałuję niepewności jaką niesie obecna sytuacja. Dzięki niej mam zezwolenie na posiadanie nadziei.. Gdy zdecyduję się podzielić mym miejscem na ziemi, niechybnie ją utracę. Składając ofiarę z siebie dla dłoni Twoich - moja dusza stanie się pustym łonem.
Jakże żałosne z nas istoty. Budujemy związki z kamienia mydlanego, obawiając się samotności. Przypisujemy jej 3 pary rąk i skórę zimną jak korund. Moje sny powiedziały, że ona jest feniksem. Kiedy płacze - to ciepłe, oddychające ciało zamienia w kamień. Jej. Moje.
Dźwięk Twojego imienia znów uratował mi życie.
Jakże żałosne z nas istoty. Budujemy związki z kamienia mydlanego, obawiając się samotności. Przypisujemy jej 3 pary rąk i skórę zimną jak korund. Moje sny powiedziały, że ona jest feniksem. Kiedy płacze - to ciepłe, oddychające ciało zamienia w kamień. Jej. Moje.
Dźwięk Twojego imienia znów uratował mi życie.
Monday, 11 February 2013
Subscribe to:
Posts (Atom)